Witam...
Odszukałem jeszcze jeden mój tekst z dnia 08 lipca. Poniżej jego treść. Zapraszam do lektury.
Kolejny
dzień w absurdzie. Poprzednie tygodnie nie dogadzały nam tak jak byśmy
tego chcieli. Nie było temperatur by ciało uwolniło się od wielkiej
ilości materiałów. Choć pełne kreacje mają coś w sobie, to jednak wolę
troszeczkę więcej negliżu. Kuse spodenki, które pięknie podkreślają
linię "pupka-nóżka". Do tego te hipnotyczne falowanie rozchodzące się od
bioder... yyy nie wiem, gdzie dalej. Muszę
przeprowadzić więcej obserwacji. Dodatkowo dekolty albo ich brak.
Piersi dumnie eksponowane, bo cienkie koszulki nie są w stanie ich
zakryć. Jak ja lubię piersi, twarze i pośladki. Może i jest to jakieś
zboczenie, może delikatne wynaturzenie. A niech tam! Jestem zboczkiem i
estetą. No ale nie chodzi mi przecież o powab płci pięknej. Może nie
dzisiaj. Bo dzisiaj jest tak gorąco. No właśnie o to chodzi. Jako
rodowity Polak muszę ponarzekać, Jest za gorąco! Nie do wytrzymania, nie
da się egzystować. Jest ciężko. Ciężko jest ludziom bo wody w rurze
brakuję i nie ma jak kwiatków podlać. Nie ma jak podlać skromne pół
hektara trawnika, by zieleń pozostała taka soczysta. I to jest problem.
Nie jest natomiast problemem, że w tym czasie sąsiad jest wkurwiony na
maxa bo nie ma wody w sieci by zmyć naczynia, wyprać ubrania czy po
prostu się wykąpać. Taki dramat dotyka ludzi żyjących w jednym z
największych miast Polski. Trzeba narzekać, trzeba szukać sobie wrogów.
Tych realnych jak i wyimaginowanych. Można przeprowadzić analizę i
syntezę i stworzyć takiego jednego super wroga. Mistrz zła,
gnębiciel ciał i dusz, pożeracz marzeń, podżegacz, taki absolut złego
losu. Wina to człowieka, działacza, polityka, czy też po prostu Polaka.
Bo Polak Polakowi wilkiem stoi i stać będzie. Narzekanie mamy we krwi,
gdzieś genetycznie zakodowany marazm. Zamiast cieszyć się z tego co mamy
to ględzimy i psioczymy. Chcieliście wyjechać do Afryki? Tylko po co?
Tutaj mamy gorąco, skwar, polityczny trzeci świat, brak wody, głodne
dzieci, wojny (werbalne) istna Afryka. Po lecie będzie jesień i będzie
za zimno. Znów będzie psioczenie i narzekanie. Może jakoś zaradźmy temu.
Uśmiechajmy się do siebie, czerpmy garściami z dnia (tu i teraz),
rozsyłajmy pozytywne wibracje. Uśmiechajmy się... a jak nad wodą
zobaczycie człowieka z łyżwami na nogach to idźcie do lekarza.
Dostaliście udaru cieplnego, jesteście pijani lub teleportowaliście się
do innego stanu świadomości. Alleluja i do przodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz